Mam na imię Piotr.
Przez prawie dziesięć lat byłem księdzem katolickim.
Pochodzę z rolniczej rodziny. Byłem nauczony wartości, które starałem się w życiu kapłańskim stosować. Ucząc się na "księdza" w seminarium byłem pełen ideałów, które niestety po święceniach pryskały z roku na rok. Bardzo trudne, wręcz często niemożliwe stawało się pełnienie służby dla dzieci, młodzieży czy dorosłych. Ja nigdy nie przywiązywałem wagi do spraw materialnych. Wszystko, co zarabiałem jako ksiądz dzieliłem się na różne sposoby z moimi parafianami. Miałem przez to częste problemy ze strony moich przełożonych - proboszczów czy też biskupa. Podam kilka przykładów dla zobrazowania sytuacji.
1. Co roku organizowałem obóz letni i zimowy dla dzieci i młodzieży. Wielu obozowiczów pochodziło z rodzin biednych. Szukałem sponsorów a także dokładałem swoje pieniądze. Dzieci i młodzież jeździła na takie obozy za niewielkie pieniądze. Do Zakopanego na dziesięć dni łącznie z nartami i instruktorem płacili tylko 300 zł. Jakie było podsumowanie proboszcza? Mógłbyś załatwić pieniądze na remont kościoła a nie dla tych brudasów z patologicznych rodzin. Zostawię to bez komentarza.
2. Przyszła do mnie rodzina, którą doskonale znałem, z pogrzebem swojego dziadka. Byli naprawdę biedni. Nie było ich stać na zapłacenie za pogrzeb 1200 zł (tyle sobie życzył proboszcz). Odprawiłem pogrzeb za darmo. Usłyszałem od proboszcza: Co ty sobie ku..wa wyobrażasz. Odejmę Ci te pieniądze z pensji. Oczywiście dotrzymał słowa. Pomniejszył mi pensję o 1200 zł. zostało mi na przeżycie na cały miesiąc 300 zł. Dałem jakoś radę.
3. Chodząc po wizycie duszpasterskiej gdy zauważyłem, że dana rodzina jest bardzo biedna, to nie brałem pieniędzy a nieraz coś im zostawiałem. Powiedziałem proboszczowi o tym, że tak robię, chciałem żeby wiedział. Zwyzywał mnie od najgorszych. Po zakończonej kolędzie nic nie otrzymałem od niego. Przywłaszczył sobie wszystkie pieniądze.
Kilka razy byłem u biskupa, żeby o tym wszystkim porozmawiać. Nic to nie dało. Powiedział mi tylko, że ślubowałem posłuszeństwo i muszę się do tego stosować, bo proboszcz ma zawsze rację.
Z roku na rok coraz bardziej się załamywałem. Nie miałem zrozumienia od żadnego kolegi księdza a tym bardziej od biskupa. Coś zaczęło we mnie pękać. Nie radziłem sobie z obłudą księży katolickich i biskupów. Mówili piękne żarliwe kazania a w rzeczywistości postępowali odwrotnie. Gdy zacząłem "walczyć" o swoje spotkałem się ze strony przełożonych z dużą agresją i niezrozumieniem. Miesiąc przed moim odejściem z kapłaństwa nie otrzymałem pensji od proboszcza. Skwitował krótko, ze jest to w ramach nauczki dla mnie, żebym siedział cicho i tańczył jak on mi zagra.
Nie wytrzymałem. Odszedłem. W dniu, którym się pakowałem usłyszałem słowa od proboszcza: gdy odejdziesz to zdechniesz z głodu.
Szczerze mówiąc jest mi bardzo ciężko. Zaczynałem życie od "zera". Na nowo. Na początku nie było mi łatwo znaleźć pracy. Gdy tylko coś znalazłem pojawiał się klient, który mnie rozpoznał, ze byłem księdzem i pracodawca patrzyła na mnie jak na trędowatego. Po okresie próbnym nie przedłużał umowy. To powtórzyło się kilka razy. Teraz na szczęście mam pracę w której jestem traktowany jak człowiek.
Trochę z beczki technicznej, nie musisz tego zatwierdzać.
OdpowiedzUsuńWarto byś wstawił mechanizm subskrypcji. Co prawda można kliknąć "Obserwuj", ale niekoniecznie czytelnicy chcą być widoczni na jakiejś bliżej nieokreślonej liście, i to jeszcze z imienia i nazwiska. Subskrypcja pozwoli nam pozostać anonimowymi dla innych czytelników, i - co za wygoda! - będziemy dostawać mailowo powiadomienia o nowych postach.
Rozważ to, proszę.
Cieszę się, że trafiłam na Facebooku na link do twojego bloga. Przypuszczam, że będę tu regularnie zaglądać, bo temat wiary i sytuacji kościoła jest od jakiegoś czasu bliski moim zainteresowaniom (zawsze byłam wierząca, ale dopiero 2 lata temu zaczęłam badać i analizować swoje przekonania).
OdpowiedzUsuńNiektórzy lubią długie rozbudowane posty ale i krótkie, treściwe notki są fajne, jeśli tylko ma się coś do powiedzenia, dlatego pisz, pisz, jak najbardziej warto. :)
No i zawsze warto odpowiadać na komentarze. :D
Mam nadzieję, że będziesz spotykać coraz więcej ludzi, których nie obchodzi twoja przeszłość. Ciężko mi sobie wyobrazić jak można czepiać się kogoś o taką decyzję jak Twoja, szczególnie, że z relacji wynika, że miałeś solidne powody do odejścia.
zapraszam i pozdrawiam :)
UsuńTo o czym mówisz, to niestety nic nowego. Jezus adresował problem osobiście:
OdpowiedzUsuńEwangelia Mateusza 23:14 (UBG) Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo pożeracie domy wdów i dla pozoru odprawiacie długie modlitwy. Dlatego otrzymacie surowszy wyrok.